niedziela, 29 listopada 2015

Witajcie z powrotem

Tak jak w opisie- Witajcie!

Nie było mnie tu baardzo długo... Tak jak już wspominałam we wcześniejszym poście, tak to jest u mnie z zabieraniem się do wszystkiego.

Co u mnie?
Trochę się działo.
Wyszłam za mąż, więc to wydarzenie na pewno pochłonęło mnie w dużej mierze. Kolejna rzecz- po prostu było lato, a ta pora roku jest ukojeniem dla mojej duszy. Piękna pogoda, słońce, więcej zajęć, spotkań ze znajomymi. Tym samym, mniej przemyśleń, analizowania, żali...

A więc od początku. 
Tak, jestem mężatką :) wszystko nam się udało, pogoda, przyjęcie, goście dopisali. Niestety wszystko zleciało tak szybko, że nie zdążyliśmy się chyba tym dniem nacieszyć i jakoś tak do tej pory nie może to do nas dotrzeć, że już po wszystkim. Czekamy z niecierpliwością na zdjęcia i film, żeby uświadomić sobie, że to jednak nie był sen :) Po ślubie spełniłam kolejne ze swoich marzeń. Wyjechaliśmy w podróż poślubną do miejsca, w którym jest magicznie, kolorowo i ciepło, kiedy u nas już szaro, zimno i smutno. I co najważniejsze- ocean. Kocham wodę, uspokaja mnie, mogłabym w nią patrzeć godzinami. To była nasza pierwsza podróż za granicę, pierwszy lot samolotem, pierwszy raz odwiedziliśmy tak piękne miejsce. Tam również samopoczucie dopisywało jak najbardziej. Dużo zwiedzaliśmy, więc też nie było czasu na zadręczanie.


Jednak to co dobre szybko się kończy. Jesień. Zimno, ciemno, smutno i przytłaczająco. Jednym słowem- jesienna depresja. Znowu nie potrafię cieszyć się tym, co mam, denerwuję się z byle powodu. Nawet spełnienie moich dwóch wielkich marzeń nie pomogło. Nie umiem się cieszyć tym, co się działo w ostatnim czasie, a przynajmniej nie tak, jakbym chciała. Myślę tylko o tym co jest nie tak. Że mam tyle lat co mam, a brak jakiegokolwiek kierunku. 
Zaczęłam studia od początku. Ale chyba zaczynam mieć problem z "wtapianiem" się w nowe otoczenie, nowych ludzi. Nie wiem dlaczego tak jest, chyba po prostu zaczynam się siebie wstydzić. Mam wrażenie, że każdy ma jakiś kierunek w życiu, jakąś pasję, zainteresowania. A ja? Ja jestem taka nijaka. Nie mam chyba nawet o czym opowiadać nowo poznanym ludziom. Nie wiem do czego dążę (po za rodziną). Nie wiem co mam robić w życiu. Przecież nie będę tak siedziała w czterech ścianach. Zwyczajnie nie wiem co chcę robić, pustka w tym temacie.... całkowita.... 

Wracając do studiów. Poza tym, że nie umiem się zaaklimatyzować w otoczeniu nowych ludzi, to mam inny problem. Kto czytał wcześniejszy post wie, dlaczego nie mam dobrych skojarzeń związanych ze szkołą. Te złe czasy już minęły, nikt mnie nie krytykuje, nie sprawdza, nie wpędza w kompleksy, a ja nadal jeżdżąc do szkoły mam uczucie strachu. Zawsze, kiedy mam zjazd, mam też doła. Nie mam ochoty tam jechać, chce mi się płakać, nie mogę spać. Chciałabym jednak skończyć studia, chociaż pierwszy stopień. Ale jak tak dalej pójdzie, to nie wróżę temu przyszłości, bo okropnie się z tymi uczuciami męczę. 
Jeżeli nie spełnianie marzeń, nie osoba, którą kocham, to już nie mam pojęcia, co w końcu wygoni te czarne chmury z mojej głowy...

Na koniec tak dla poprawy nastroju coś co bardzo lubię robić, chociaż jestem w tym kompletną amatorką. Czyli zdjęcia. W tym wypadku kilka zdjęć z naszej podróży.








                                                                                                                                               C.

5 komentarzy :

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym ja była w takim pięknym miejscu depresja zmalałaby o połowę:) bardzo ładne te zdjęcia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy tam byłam mój nastrój poprawił się niesamowicie. Gorzej było z powrotem do szarej rzeczywistości.

      Usuń