środa, 3 czerwca 2015

Wielki dzień



Cześć!
  Dzisiaj chciałam się pochwalić tym, że mój wymarzony dzień zbliża się wielkimi krokami. Obrączki odebrane wczoraj. Proste, klasyczne, najpiękniejsze. Oprócz tego mam już piękne buty, wymiar na suknię będzie zdejmowany w tym miesiącu. Poza tym zamówiliśmy już oczywiście salę na wesele, zespół, kamerzystów i fotografa :)
  A więc tak. Mam narzeczonego już prawie 3,5 roku i niewiele krócej ze sobą mieszkamy. Jesteśmy parą jakieś 4,5 roku. No i co? Mam przecież powody do szczęścia- ukochany, własny kąt, ślub tuż tuż. Cieszę się, cieszę. Na swój sposób.
  Mój narzeczony jest wspaniałym facetem. Tak naprawdę, kiedy zaczęliśmy się spotykać (trzeci raz z resztą, bo kiedyś jako "szalona nastolatka" go odrzuciłam), to on wyciągną mnie z największego dołka, znosił moje humory, pocieszał mnie, rozśmieszał, starał się zrozumieć. Dzięki niemu wyszłam na prostą, skończyłam liceum, zdałam maturę. Dlatego też jestem zła na siebie, że znowu po kilku latach pozwalam się poddać tej chandrze, niemocy, przygnębieniu, chociaż nie ma ku temu większych powodów. To jest niestety silniejsze ode mnie.
  Tak czy inaczej, po mimo moich nastrojów, ten "mój człowiek", powoduje, że nie poddaję się, walczę i chcę iść do przodu. Powoli, ale do przodu. Ślubu nie mogę się doczekać, marzę o tym, żebyśmy już oficjalnie byli rodziną, która w przyszłości się powiększy :) Dla niektórych ludzi priorytetem jest kariera, dla innych rozwijanie pasji, a dla mnie najważniejszą rzeczą jest stworzenie rodziny. Takiej rodziny, której sama nie miałam. Marzę o byciu żoną, mamą i mam wielką nadzieję, że te role w przyszłości dadzą mi kopa do życia, a po moich smutkach i rozterkach nie będzie śladu :) 
C.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz